Obserwatorzy

08 kwietnia 2012

DOMOWY SALON FRYZJERSKI: dekoloryzacja od podszewki - czyli jak z czarnuli zrobić rudzielca?

Niewątpliwie rudzielce są na topie od kilku sezonów, coraz więcej pojawia się marchewkowych farb i coraz częściej wpisywaną frazą w google jest... "jak z czarnych włosów zrobić rude" i z niewiadomego powodu bardzo często po wpisaniu takiego hasła w google ktoś trafia na mój blog... :D Postanowiłam pocieszyć zbłąkane owieczki szukające odpowiedzi na to pytanie i napisać co nieco o domowej dekoloryzacji.

Na wstępie zaznaczam - nie jestem fryzjerką, nie ukończyłam żadnej szkoły, ani kursu w tym kierunku. Są to jedynie moje doświadczenia. Nigdy się nie boję eksperymentować z włosami, życie jest za krótkie, żeby się ograniczać, ALE nikogo nie namawiam do przeprowadzenia takiego zabiegu w domu. Pragnę poinformować, że nie ponoszę odpowiedzialności za efekt powstały na Waszych włosach :D Wszystko robicie na Waszą odpowiedzialność i nie daję Wam 100% gwarancji, że osiągniecie taki kolor. 

Póki co, co by nie być gołosłowną - małe zestawienie dwóch zdjęć - jak widzicie - tak, byłam czarnulą. :D




Na ciemne kolory zaczęłam się farbować z 3-4 lata temu, początkowo były to ciemne brązy, odcienie śliwki, później doszłam do wniosku, że nie będę się rozdrabniać i po prostu zafarbowałam się na hebanową czerń. Czarne włosy nosiłam dość długo, póki były długie jakoś nie przeszkadzały mi, że są czarne, przyzwyczaiłam się i tak sobie rosły, a ja cały czas je farbowałam na czarno. 

Kiedy półtora roku temu ścięłam włosy o ponad 20 cm zapragnęłam zmiany nie tylko długości i samej fryzury, ale i koloru. Nie myślałam długo - od zawsze zwracam uwagę na rude, ogniste włosy, które kiedyś naprawdę ciężko było spotkać na "ulicy" - więc właśnie ognisty włos postawiłam sobie za cel. 

Oczywiście całe przejście z czarnego na rudy nie trwało tydzień. Czysty, rudy kolor uzyskałam dopiero gdzieś po pół roku, dlatego radzę się uzbroić w cierpliwość jeżeli chcecie w miarę znośny sposób dla włosów je rozjaśnić.

Włosy rozjaśniałam dwukrotnie. Za każdym razem rozjaśniaczem Joanny do pasemek. Chyba nie potrafiłabym nałożyć rozjaśniacz na całe włosy i czekać czy mi wszystkie wypadną, czy jednak coś tam zostało. :D 

Za każdym razem włosy rozjaśniałam sama, bez niczyjej pomocy w domowym zaciszu. 

Samo rozjaśnianie - banalnie proste. Potrzebujemy rozjaśniacz, miseczkę (np. szklaną), jakiś patyczek do wymieszania (np. drewniany), rękawiczki, grzebyk z ostro zakończonym końcem i do dzieła. 
Bardzo ważne! Zarówno miseczka, w której jest rozjaśniacz, jak i patyczek, czy co tam używamy do mieszania - nie mogą być metalowe. Zachodzi wtedy jakiś bliżej nieokreślony proces (przykro mi, chemia nie jest moją mocną stroną :D), który może mieć negatywny wpływ na produkt - lepiej nie ryzykować i się dostosować do tych "wymogów". 

Rozjaśniacz nakładamy na włosy suche. Włosy dzieliłam na partie (wtedy były stosunkowo krótkie, co mi znacznie ułatwiło pracę), np. całą górę spinałam i zostawiałam sobie tylko spód. Grzebykiem z ostro zakończonym końcem rozdzielałam sobie z grupki włosów pojedyncze pasma i na nie nakładałam rozjaśniacz. Nie bawiłam się w żadne pędzelki (nakładam go po prostu palcami, oczywiście miałam na sobie rękawiczki), bo byłby to proces bardzo mozolny, a przecież chodzi o nakładanie rozjaśniacza w miarę jednakowym czasie. 

Całe włosy podzieliłam sobie na ok. 5-6 partii. Po nałożeniu rozjaśniacza na pasma włosów z "1 partii" czekałam ileś tam minut, zmywałam rozjaśniacz (oczywiście starając się nie zmoczyć reszty), suszyłam (cieszyłam się efektem :D), nakładałam rozjaśniacz na kolejne pasma, zmywałam, suszyłam, nakładam na kolejna partię i tak dalej i tak dalej...
Mogłam oczywiście sobie sprawę ułatwić i nałożyć od razu rozjaśniacz na całe włosy, ale chciałam je rozjaśnić przy jak najmniejszym zniszczeniu włosów. 
Nikt nie powiedział, że będzie łatwo - coś za coś. 
Cały "zabieg" trwał ponad 2-3 godziny. 

Jeżeli chodzi o sam czas trzymania rozjaśniacza na włosach, to u mnie było to 15-20 minut. Po tym czasie włosy rozjaśnione były do klasycznego kurczaczka, co mi pasowało - jaśniejszych włosów mieć nie chciałam.

Po całym rozjaśnianiu nałożyłam na włosy mieszankę z kilku olei na ok. 2 godziny, żeby uniknąć dużego wysuszenia.

Następnego dnia na rozjaśnione włosy nałożyłam farbę. Nie byłam na tyle naiwna i nie kupiłam wtedy pomarańczy, bo oczywiście nie pokryłaby ciemnych włosów. Wybrałam coś pomiędzy ciemnym kolorem, a jednocześnie zostając w tonacjach rudo-czerwonych. Była to Dojrzała wiśnia z Joanny z serii Naturia (ta sama seria, z której jest Płomienna iskra). Moje włosy bardzo dobrze przyjęły ten kolor. Pasemka ładnie zmieszały się z resztą włosów. W efekcie otrzymałam coś między jasną czerwienią, a ciemnym burgundem, tak naprawdę już wtedy sama czerń (a właściwie jej resztki) nie były tak widoczne. 

Po około miesiącu od pierwszego rozjaśniania, kiedy nałożona wcześniej Dojrzała wiśnia zdążyła się nieco sprać (ogólnie, od momentu, gdy rozjaśniałam włosy farby bardzo szybko się spierają, za każdym razem "dochodząc" do złotego odcienia), włosy cały czas intensywnie pielęgnowane i nawilżane - były gotowe na powtórzenie zabiegu.

Za drugim razem wszystko poszło oczywiście dużo sprawniej. Znowu podzieliłam sobie włosy na kilka partii i rozjaśniałam te najciemniejsze. 
Tym razem "po" nie nakładałam Dojrzałej wiśni, ale już sięgnęłam po Płomienną iskrę, z tej samej serii. 
Od razu zaznaczam - nie jesteśmy (a przynajmniej ja nie byłam) w stanie przez pasemka uzyskać czystego, rudego koloru. Gdzieniegdzie kolor był jaśniejszy, gdzieniegdzie ciemniejszy.
Z biegiem czasu, za każdym razem kiedy farbowałam odrosty, kolor się wyrównywał i był coraz bardziej "czysty". 

Nie ma co ukrywać - włosy nieco się zniszczyły po rozjaśnianiu, ale i tak dużo mniej niż się spodziewałam. "Po" trzeba je pielęgnować i baaardzo nawilżać, a doprowadzimy je do wyjściowego stanu, a nawet lepszego ;-)

Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym tylko trzymała się jednej farby. W międzyczasie pojawiła się już Intensywna miedź, Jesienny liść, a nawet  farba na bazie henny - Chna. Teraz po świętach mam ochotę na kolejny eksperyment, oczywiście wszystko po to, aby osiągnąć (przede wszystkim!) trwały i intensywny pomarańczowy rudy. ;-)

Podsumowując - rozjaśnianie w domu na pewno ma swoje zalety - możemy kontrolować, że tak to ujmę - stopień rozjaśnienia i zniszczenia włosa :D i ewentualnie po prostu przerwać zabieg, oczywiście koszt jest duuużo mniejszy, aniżeli dekoloryzacja u fryzjera. Czy warto? To już jest Wasza decyzja. Ja swojego rozjaśniania w ogóle nie żałuje. ;-)

Mam nadzieje, że pisałam w miarę zrozumiale. Jeżeli macie jakieś pytania, albo coś jest niezrozumiałe - zapraszam do komentarzy, na pewno na wszystkie odpowiem. 

17 komentarzy:

  1. Masz piekny kolor wlosow:) I gratuluje odwagi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję:) niestety taki intensywny nie jest długo :( ale mam nadzieję, że odkryłam na to sposób:D

      Usuń
  2. no proszę, a jednak się da :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pewnie, że się da! wszystko się da:) trzeba tylko chcieć

      Usuń
  3. ciekawy post, podobaja mi sie takie rude odcienie na wlosach ale niestety to nie kolor dla mnie... pozdrawiam camill.e

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czemu nie?
      na mnie wszyscy dziwnie patrzyli jak mówiłam o rudym kolorze, a teraz nikt nie chce słyszeć o brązie :D

      Usuń
  4. Ja tez przechodziłam z bardzo ciemnego na rudy. Mój rudy bardziej wpadał w pomarańcz niż twój z tego co widzę :P
    Mi to zajęło krótko - 2 farbowania, czyli jakiś 1 miesiąc;p
    Najpierw rozjasniałam kąpielą rozjaśniającą i zafarbowałam na rudo - wtedy wyszła mi taka ciemna miedź. Kolor szybko wyblakł wiec po miesiącu farbowałam znowu. Ale kupiłam farbe o ton jaśniejszą i dałam inny % wody utlenionej(wcześniej rozjaśniłam rozjaśniaczem kilka pasemek) - rudy wyszedł bez problemu :)
    Włosy jakoś specjalnie mi na tym nie ucierpiały :)
    W maju mam zamiar robić sztuczny odrost z rudym kolorkiem, zobaczymy jak wyjdzie;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy miałam jeszcze długie włosy (do połowy pleców) kąpiel rozjaśniająca w ogóle nie chwyciła i kompletnie nic nie rozjaśniała. Jak były czarne, tak były :)

      Usuń
  5. rzeczywiscie piekny kolor wlosow ;) ja od pewnego czasu mam ochote na rudy ale jakos boje sie ze bedzie mi nie do twarzy czy cos ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma co się stresować:Drudy akurat szybko się wypłukuje, więc nawet jakby Ci się nie podobał to po kilku myciach zblaknie :P no ewentualnie można jeszcze nałożyć na niego inną farbę:)

      Usuń
  6. Ładny kolorek Ci wyszedł ;) ja tam swoich nie fabrbuję ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio już tez miałam nie farbować swoich włosów, ale coś za nudny jak dla mnie wydaje mi się mój jasny brąz :P

      Usuń
  7. świetnie wyglądasz w rudych :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękny wyszedł Ci ten kolor :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Twój kolor włosów na 2 zdjeciu jest piękny. Ja robie farbą Goldwell colorance ( koloryzacja ton w ton, szybko dosyc sie wyplukuje, ale nie niszczy wlosow tak jak farba) numerem 08OR. Kiedys byl 07OR i byl lepszy, z niewiadomych mi przyczyn zostal wycofany. W rzeczywistosci moje włosy nie są aż tak ogniste, bynajmnej teraz. Kiedys farbowalam farba sklepówką nie pamiętam firmy ale to był kolor PURE PAPRICA. I wtedy byly ogniste, ale ta sklepówka troche niszczyla włosy bardziej od colorance. A na zdjęciach efekt jest lepszy, pewno magia photoshopa, pozatym na zdjęciach zawsze są takie :)
    Pozdrawiam :)
    ruda

    OdpowiedzUsuń
  10. Pięknie ci to wyszło wszystko ;) Sama przechodziłam z ciemnego brązu na rudy

    OdpowiedzUsuń

Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna.
Dziękuję za poświęcenie czasu i każdy oddany komentarz :)