Cienie do powiek zdecydowanie stanowią największy zbiór wśród moich kosmetyków. Uwielbiam chyba wszystkie kolory, szczególnie te najmniej pospolite. Oczywiście kupuje je gdzie popadnie i kiedy kiedyś zobaczyłam je w katalogu Oriflame cienie z serii zodiakalnej nie mogłam się nie skusić.
Już po tytule posta możecie się zorientować, że dobrą decyzją to nie było, a dlaczego? Zapraszam do czytania dalej...
Kolory wyglądają całkiem nieźle i... to na tyle jeżeli chodzi o komplementy :D
CENA: Nie pamiętam dokładnie, ale regularna cena w katalogu wynosiła coś koło 16-17 zł za sztukę (jeden cień - 2g), ok. 9 zł w promocji. Tak, dobrze liczycie za dwa te cienie można by kupić paletkę Sleeka :D
OPAKOWANIE: Jak na Oriflame dość tandetne. Zwykły plastik, ze wzorkiem dookoła na których widnieją znaki zodiaku. Trzeba uważać, żeby nie odpadła przykrywka, bo jeden z moich cieni został jej pozbawiony przy pierwszym upadku z małej wysokości. :D
ZAPACH: Typowy zapach babcinych kosmetyków. Wyczuwalny tylko w opakowaniu, na powiece kompletnie nie.
KONSYSTENCJA: I tutaj zaczynają się schody. Konsystencja po prostu.... dziwna. Z jednej strony delikatnie kremowa i swatchując cienie można dojść do wniosku, że dobrze się zapowiadają, a w rzeczywistości są dość twarde, w dodatku bardzo się kruszą. Do cieni nie jest dołączony aplikator, a szkoda, bo może jakaś specjalna szpachelka dałaby sobie z nimi radę :D Nabranie ich na pędzelek graniczy z cudem. Można jeździć sobie tym pędzlem po nich nawet i 3 godziny a i tak po nałożeniu ich na powiekę efekt będzie marny, żeby nie powiedzieć żałosny, szczególnie dla wielbicielek mocnych, wyrazistych kolorów.
PIGMENTACJA: Kiedy zobaczycie swatche możecie pomyśleć, że są dobrze napigmentowane. A w życiu! Pigmentacja wręcz śmieszna. W swoim posiadaniu mam różne kolory, a szczerze powiem, że pomarańcz i czerwonym kompletnie w niczym się nie różni na powiece. Nakładają się bardzo nierównomiernie, tworząc prześwity, więc w efekcie otrzymujemy bladą plamę na powiece :D No... chyba, że mamy więcej czasu i możemy sobie powklepywać pędzelkiem w jedno miejsce kilka razy ten sam cienie, to wtedy efekt będzie DELIKATNIEJ mocniejszy. Zdecydowanie są to cienie, którymi nie da sobie zrobić krzywdy :D Rozcieranie nieco magiczne - pędzelek jak magiczna różdżka powoduje ich znikaaanieee.
TRWAŁOŚĆ: Bez bazy mam wrażenie, że nie utrzymałyby się nawet przejścia z pokoju do pokoju, bo podmuch powietrza by je z oczu ściągnął :D Co więcej, nawet z bazą bardzo szybką blakną (o ile w ogóle uda Wam się uzyskać JAKIKOLWIEK kolor), na szczęście nie rolują się nigdzie i nie zbierają w kąciku.
WARIANTY KOLORYSTYCZNE: Ja mam cztery, zamówiłam, bo wyglądały atrakcyjnie, nie spodziewałam się, że coś w tej cenie może być tak beznadziejne :D
3754 GEMINI
Cała dostępna gama kolorów:
PODSUMOWANIE: Oczywiście, że nie kupię ponownie. Podejrzewam, że w katalogu nie są już dostępne, ale jeżeli je gdziekolwiek spotkacie (allegro, wymiany itd.), albo wrócą do katalogu - przestrzegam Was - nie bierzcie :D Maksymalny bubel, nie życzę go najgorszemu wrogowi :D
Widziałyście je gdzieś? A może same macie? :)
dwa cienie, a paletka Sleeka - najbardziej obrazowe porównanie :) dobrze, że ostrzegasz :)
OdpowiedzUsuńKiedyś kupiłam tenie visions z jakiejś poprzedniej serii - NIGDY WIĘCEJ! Najgorsze bazarowe cienie - takie miałam pierwsze skojarzenie. Pigmentacja praktycznie zerowa, trwałość podobna, a za tą cenę można kupić sobie wkład Inglota... To był mój największy oriflameowy bubel :D
OdpowiedzUsuńHej.
OdpowiedzUsuńPochwalisz się jakie skarby Tobie podesłali? Ciekawa jestem czy kolorki takie same czy może zupełnie coś innego.. :)
I jak pierwsze wrażenia?
A tak ładnie kolorystyką podobierane....na całe szczęscie rzadką mam styczność z Oriflame.
OdpowiedzUsuńAmelia,
OdpowiedzUsuńprzed tym dziadostwem nie można nie ostrzec :D
Calliope,
no dokładnie - jak bazarowe cienie, dla mnie to też największych oriflameowy bubel :)
Yasinisi,
już Ci odpisuję u Ciebie, a zdjęcia pojawią się w przeciągu 2 dni na blogu :)
Anuulla,
no kolorystycznie super, dlatego też się skusiłam :(
rzeczywiście wyglądają bardzo "tanio"
OdpowiedzUsuńmnie ogólnie żadne cienie z Oriflame nie przekonują, nie trafiłam jeszcze na żadne sensowne :)
OdpowiedzUsuńkoment. dot. Revlona: ja będę zamawiać na wiosnę żeby mieć świeży na ślub:) i chyba zamówię 2 odcienie: mój 180 i ciut jaśniejszy Buff. A Ty jakiego używasz?
OdpowiedzUsuńIlusive,
OdpowiedzUsuńno wyglądają tanio, ale myślałam, że będą dobre :D Buff, bo ja jestem bladzioch :) ślub FIU FIU :)
PannaJoanna,
to były moje pierwsze i ostatnie :D
Dobrze, że ich już nie ma to przynajmniej nikt nie wyda na nie pieniędzy. Jak doszłam do Oriflame to już ich nie było, nawet dobrze bo znając życie jakiś bym wzięła ;)
OdpowiedzUsuńja nic z tych stron nie zamawialam ale keratynę hydrolizowaną warto zamowic i dodawac po kropelce, dwoch do masek (nie za duzo, bo wlosy zrobią sie sztywne) D-panthenol z tego co wiem fajnie tuninguje maski, zmiękcza i napewno cos tam wzmocni. a ten konserwant to nie wiem, a masz cos co powinnas zabezpieczyc przed zepsuciem? moze lepiej jakis olej na to konto ?:)
OdpowiedzUsuńMadzia,
OdpowiedzUsuńno na szczęście :) ja napisałam tego posta, żeby się nikt nie natknął i nie kupił w promocyjnej cenie np. na allegro :P
to jak dzieczyny tak robią to myslę, że warto pomyslec :) konserwant nic nie zepsuje juz raczej;p
OdpowiedzUsuńSzkoda, że bubel, ale ja się już po oriflame i tak dużo nie spodziewam ;/
OdpowiedzUsuńdzięki za ostrzeżenie! :D
OdpowiedzUsuńdzięki za gratulacje:) pozdrówka:)
OdpowiedzUsuńFakt, że paczuszki bardzo hojne.. I fajnie, że dziewczyny dostają różne produkty, a nie tak że potem jest wysyp recenzji jednego koloru cienia czy lakieru :)
OdpowiedzUsuńNie wiem jak u Ciebie ale mam wrażenie, że wysyłane produkty są dobierane indywidualnie do blogerek, co moim zdaniem jest bardzo na plus.. Dlatego też ja dostałam cienie i lakiery bo tego u mnie najwięcej ;) No i super :)
Jestem ciekawa jakości tych produktów.. Od jutra pewnie zacznę testy.. Czekam też z niecierpliwością na Twoje wrażenia :)
Pozdrawiam
szkoda, że okazały się bublami.:<
OdpowiedzUsuńHEMA to firma belgijsko-holenderska, bo ja z Belgii... ;)
OdpowiedzUsuńopakowania wyglądają koszmarkowo ;) za to swatchyki są fajniutkie
OdpowiedzUsuńNie miałam kolorki mają ładne:)
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam cienie wszystkie kolory mi się podobają:D
Tych jeszcze nie widziałam. Ale wpadły mi w oko podobne chyba z HEAN.
OdpowiedzUsuńFakt na w katalogu wyglądają całkiem fajnie, natomiast na Twoich zdjęciach są okropne.
OdpowiedzUsuńdobrze, że przed zakupem przeczytałam Twój wpis:) dzięki za recenzję
OdpowiedzUsuń