CENA: Obydwa produkty ok. 10 zł. Za psikacz ziajkowy zapłaciłam coś koło 9 zł, samoopalacz Eva kosztował równo 10 zł, więc cena podobna.
KONSYSTENCJA, WCHŁANIANIE:
Eva Sun - konsystencja dość lekkiego balsamu, nie spływa, dobrze się rozsmarowuje, nie wchłania się niestety szybko, trzeba chwilę poczekać, żeby ciało się już od balsamu nie lepiło
Ziaja - forma sprayu, łatwo się rozsmarowuje, konsystencja dość płynna, więc szybko spływa z ciała, bardzo szybko się wchłania, zostawia delikatny film na skórze
Eva Sun |
Ziaja |
Eva Sun - ku mojemu zdziwienia nie ma zapachu charakterystycznego dla samoopalaczy, nie śmierdzi spalenizną, zapach trochę jak kremu Nivea, ale... niestety tylko podczas aplikacji, bo później, kiedy pojawi się "opalenizna" na ciele i samoopalacz zacznie działać czuć zapach typowy dla tego typu produktów, czyli po prostu śmierdzi, ale nie utrzymuje się zbyt długo.
Ziaja - jak sama nazwa wskazuje - masło kakaowe, czyli ciąg dalszy znanej wszystkim serii zapachowej. Cudny zapach, bardzo go lubię, utrzymuje się dość długo na cele, pachnie nieco intensywniej niż balsamy i kremy z tej serii.
NAWILŻANIE:
Eva Sun - co prawda ten produkt nie jest nastawiony stricte na nawilżanie, ale sam producent zaznacza, że jest nawilżający dzięki temu, że w składzie znajduje się olej ze złotej palmy i d-pantenol. Wyraźnego nawilżenia skóry nie zauważyłam, ale w żaden sposób produkt nie wysuszył mi skóry,co jest dla mnie dość ważne, bo ostatnimi czasu mam problem z suchością skóry.
Ziaja - konsystencja dość oleista, mi się od razu ten produkt skojarzył z oliwką do ciała, niestety podobnego działania nie ma. Producent zaznacza, że lekko natłuszcza i likwiduje uczucie szorstkości naskórka - co jest prawdą, ale szczerze powiem, że myślałam, że dzięki swojej konsystencji nawilżanie będzie znaczniejsze.
SKŁADNIKI:
Ziaja - zawiera oleum cacao i witaminę E.
APLIKACJA, DZIAŁANIE:
Eva Sun - dobrze widoczny napis na opakowaniu informuje nas o GOLDEN BRONZE. Nie wiem jak Wy, ale ja od razu mam w głowię ciepły odcień opalenizny, na pewno nie pomarańczowy!
Sama aplikacja nie jest zła. Ja samoopalacze nakładam zawsze rękawicą do peelingu, aby uniknąć smug. Oczywiście smugi, ani zacieki się nie pojawiły. Po pierwszej już aplikacji kolor jest dość widoczny. Rzeczywiście jest dość naturalny, ciepły odcień. Co więcej - pojawia się bardzo szybko, bo po jakiejś GODZINIE kolor się pojawia. Byłam zadowolona, z wyjątkiem wspomnianego już zapachu, który się pojawia. Kolejne aplikacje pogłębiają kolor i powiedziałabym, że dość szybko. Spokojnie w 3/4 dni można osiągnąć naprawdę mocną opaleniznę. Niestety, jak na samoopalacze przystało - nie może być jak w bajce, bo się po prostu później ściera. Schodzi w miarę równomiernie, można się go łatwo pozbyć przy pomocy peelingu.
Ziaja - oczywiście jest to tylko przyspieszać opalania i w żaden sposób od samego psikania opalenizny nie otrzymamy, ale... ja jeszcze go używałam latem, smarowałam się dość często, po prostu jak wychodziłam z domu i muszę przyznać, że dużo szybciej łapałam opaleniznę, była ona trwalsza i miała ładny, ciepły kolor. Można go też stosować przed solarium i tutaj również go przetestowałam - w efekcie byłam bardzo zadowolona, ponieważ po wizycie w solarium nie czuć było na skórze zapachu "spalenizny", ale masło kakaowe, nawet ja jako bladzioch nie wyszłam czerwona z solarium, a zarumieniona na złoto :D
Producent jeszcze obiecuje, że wyrównuje koloryt skóry - tutaj też się zgodzę. Przy regularnym stosowaniu, nie tylko na słońce koloryt skóry stał się równomierny.
WYDAJNOŚĆ:
Eva Sun - średnia wydajność, produkt szybko się zużywa, po kilku aplikacjach nie było prawie połowy produktu, 150 ml
Ziaja - naprawdę wydajna, przez jakieś 2 używałam codziennie, nawet po kilka razy i mam go jeszcze do tej pory, po jego wadze podejrzewam, że zużyłam nieco ponad połowę, 100 ml
PONOWNY ZAKUP:
Eva Sun - raczej nie, ale to tylko dlatego, że nie polubiłam się po prostu z samoopalaczami. Strasznie denerwowało mnie jego ścieranie, dużo bardziej wolę balsamy brązujące, ale dla wielbicielek tego typu produktu polecam spróbować, bo nie jest drogi, a dość dobry.
Ziaja - na pewno się z tym produktem póki co nie rozstanę, lubię go za zapach, za formę aplikacji, za efekt jaki daje i szybkość wchłaniania.
Czyli bitwę EVA SUN vs. ZIAJA wygrywa ZIAJA :)
A jak wyglądają Wasze przygody z tego typu produktami?
co lato kupuję psikacza ziaji i tak już chyba zostanie :)
OdpowiedzUsuńA ja za tym psikaczem nie przepadam. Nic mi nie daje.
OdpowiedzUsuńAnikowa,
OdpowiedzUsuńja się do niego dopiero po półtora miesiąca przekonałam :)
nie lubię samoopalaczy, tylko chusteczki dopuszczam:D
OdpowiedzUsuńja mam trochę inne doświadczenia z Ziają, bo pracowałam w wakacje w solarium i jak mi ktoś przyszedł z tą Ziaję na opalanie, to już wiedziałam, że długie mycie łóżka mnie czeka :P
OdpowiedzUsuńZakręcony Świat Wery,
OdpowiedzUsuńja źle wspominam chusteczki :P
Chodzpomalujmojswiat,
no, ale przecież jak jest na łóżku nałożona folia to jak można łóżko ubrudzić? :)
Zapraszam do udziału w konkursie na moim blogu http://beaaatka21.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńosobiscie szukam czegos co naprawdę pomoże mi w nawilżaniu,,, to zimne powietrze chyba źle wpływa na moją skóre.
OdpowiedzUsuńZapraszam na moje rozdanie:
http://myministyle.blogspot.com/2011/12/sylwestrowe-rozdanie-new-year-giveaway.html
Ja w tym roku wspierałam się ziajką, niestety efekty opalania były słabo widoczne ze względu na brak prawdziwego lata:(
OdpowiedzUsuńMiniStyle,
OdpowiedzUsuńja również, pierwszy raz od dawien dawna mam problem z suchością skóry ;|
Annulla,
u mnie też niestety... cieżko było wychwycić słońce:)
TO masło kakaowe w spay'u to mój sposób na opalanie na początku lata, by szybko złapać opaleniznę na moim bladym ciałku. POLECAM!
OdpowiedzUsuńUżywałam w lecie balsamu z Ziaji, ta sama seria, też miał przyspieszać opalanie. O ile przyspieszenia nie zauważyłam, bo z natury szybko się opalam, to balsam rewelacyjnie podkreślał kolor opalonej skóry, uwydatniał opaleniznę i trzymał ją dłużej na skórze.
OdpowiedzUsuńNigdy nie używałam takich samoopalaczy, bałam się smug. Ale Ziaja prezentuje się całkiem nieźle i na pewno na lato się w niego zaopatrzę :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy blog, na pewno będę wpadać tu częściej :)